„Pani Wanda i tylko 4 km”

Rozmowa z Michałem Maliszewskim, dostawcą jabłek grójeckich

Jak długo zajmuje się Pan prowadzeniem sadu?

Prowadzę sad już od wielu lat. Wszystko zaczęło się z inicjatywy mojego taty, który zaszczepił we mnie pasję do sadownictwa. Niestety zmarł wcześnie, kiedy byłem jeszcze uczniem. Wtedy mocno wspierałem mamę podczas pracy w sadzie, który 14 lat temu oficjalnie przejąłem. To nasz wspólny, dwupokoleniowy i przede wszystkim rodzinny biznes, którym obecnie zarządzam przy wparciu mojej żony.

Dlaczego warto sięgać po lokalne produkty zamiast tych importowanych?

Myślę, że warto korzystać z zasobów, które są charakterystyczne dla danego regionu. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jakie bogactwa czekają na nas w najbliższej okolicy. Jabłka z naszego sadu są wyjątkowe. Oferujemy wiele różnych odmian, spośród których każdy znajdzie coś dla siebie, coś co lubi, co jadało się w rodzinnym domu. Poza tym są to produkty naturalne, nieprzetworzone i co najważniejsze prosto z sadu. Świeżość to moim zdaniem największa wartość lokalnych produktów. Poza tym przez to, że omijamy pośredników, możemy zaproponować klientowi atrakcyjną cenę.

Ważnym aspektem przy wyborze lokalnych produktów jest również różnorodność i sezonowość. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bogata jest to oferta. W moim sadzie znajduje się kilkanaście odmian jabłoni, od klasycznych: Cortlanda, Idareda czy Lobo, po Red Jonaprins czy Ligol. Pierwsze z wymienionych w naszej okolicy wybierają najczęściej osoby starsze, które cenią sobie tradycyjne polskie jabłka. Red Jonaprins to bardzo słodkie, wyraziście czerwone jabłko, które ze względu na swoje walory wizualne cieszy się ogromną popularnością wśród młodszych klientów. Poza jabłkami dostarczam do sklepu Lewiatana również inne sezonowe produkty, m.in. truskawki, śliwki czy wiśnie.

Czy lokalne produkty zawsze są dobre jakościowo skoro często nie stoi za nimi żadna znana marka?

(Uśmiech…) W swoim rejonie ja jestem znaną marką. Znaną z jakości, różnorodności odmian, ale też aktywności w życiu lokalnym. Dzięki wieloletniej pracy moich rodziców, a teraz mojej i mojej żony rozwinęliśmy nie tylko sad, ale również relacje z innymi przedsiębiorcami. Poza dobrej jakości produktem to one budują zaufanie, dają energię do działania. We współpracy z lokalnymi sklepami bardzo ważny jest również fakt, że sklepy są rzetelnym płatnikiem, a terminy to rzecz święta, a to sprawia, że znacznie łatwiej rozwijać biznes.

Czy lokalne produkty są droższe?

Nie są droższe, bo omijamy pośredników. Współpraca lokalnych dostawców z lokalnymi sklepami oznacza, że łańcuch dostaw jest skrócony do minimum. Przez to możemy zaproponować klientowi świeży produkt, prosto „z pola” i do tego w dobrej cenie.

Niestety w świadomości wielu klientów obecne jest jeszcze takie przeświadczenie, że za produkt lokalny muszą zapłacić więcej. W rzeczywistości jest przeciwnie mimo, że koszt produkcji jabłek jest bardzo duży, głównie ze względu na czasochłonny proces dojrzewania owoców. Każda jabłoń ma swoją oddzielną kwaterę, w której sadzone są drzewka. Pierwsze 2-3 lata to czas dojrzewania jabłoni, kiedy nie daje ona jeszcze żadnych owoców. Pomimo tego wymaga od nas – sadowników odpowiedniej pielęgnacji i uwagi. Dopiero po 2-3 latach od posadzenia drzewka, nadchodzi czas na pierwsze zbiory.

Czyli, jak dokładnie wygląda droga jabłka z Pana sadu do sklepu?

Jabłka z mojego sadu są dostępne w sklepie Lewiatan w Grójcu. Panią Wandę – kierowniczkę sklepu poznałem dzięki mojej żonie. Za każdym razem, gdy jabłka w sklepie kończą się, Pani Wanda po prostu dzwoni do mnie i mówi, czego potrzebuje. Odległość z mojego sadu do sklepu Pani Wandy to tylko 4 kilometry.

Bliskie relacje, współpraca, doświadczenia każdego z nas i wreszcie ta krótka droga, jaką  produkt lokalny  musi przebyć do klienta – to wszystko sprawia, że są one tak cenne.

Powiązane artykuły

Powrót do listy artykułów
3 dni temu

Lokalni przedsiębiorcy w starciu z dużymi koncernami bronią się jakością – rozmowa z franczyzobiorczynią z regionu Kujaw

Klienci mówią, że najlepsza biała na Wielkanoc pochodzi od „Czachora”. Rozmowa z Hanną Czachorowską właścicielką sklepu Lewiatan w Bożewie i...